Niewątpliwym hitem 12 kolejki Laliga będzie sobotnie starcie na Wanda Metropolitano. Derby stolicy Hiszpanii nie zapowiadają się jednak na tak elektryczne i hitowe spotkanie na szczycie, jak zwykle. Wręcz przeciwnie. Oba stołeczne kluby, a zwłaszcza gospodarze, zdają się być w wyraźnie słabszej formie, niż w poprzednich sezonach, a zwycięstwo z wielkim rywalem zza miedzy może być znakomitym lekarstwem, na dołek, w jakim znajdują się kluby.
Podopieczni Cholo Simeone nie zachwycają grą od początku sezonu. 4 pozycja w tabeli ligowej z 8 punktami straty do Barcelony nie wygląda jeszcze tak źle, ale już w lidze mistrzów sytuacja wydaje się niemal beznadziejna. 3 miejsce w grupie, za świetnie spisującą się Romą i solidną Chelsea, poskutkują najpewniej grą na wiosnę w Lidze Europy, co będzie ogromną porażką dla niedawnych dwukrotnych finalistów Ligi Mistrzów. Ale jeszcze gorsza od wyników zdaje się być gra. Gracze Atleti męczą się nawet z najsłabszymi zespołami w lidze, rzadko będąc w stanie strzelić więcej, niż jedną bramkę. Formuła Simeone zdaje się być już mocno wyczerpana, a liderzy zespołu, na czele z Atoinem Griezmannem nie przypominają nawet w niewielkim stopniu błyskotliwych zawodników z poprzednich rozgrywek.
Kryzys ekipy Zidane’a wydaje się nie być aż tak poważny, niemniej sytuacja ligowa obu zespołów wygląda niemal identycznie. Real ma dokładnie tę samą ilość punktów, co Atleti, przewyższając je w tabeli jedynie dzięki swej bramkostrzelności. Na swoje szczęście, Los Blancos nie muszą się aż tak martwić o swoją sytuację w Lidze Mistrzów, gdzie są niemal pewni awansu z drugiego miejsca, w sporym stopniu zawdzięczaja to jednak fatalnej dyspozycji Borusii Dortmund.
Największą bolączką Realu zdaje się być bramkostrzelność. Największe armaty drużyny z Madrytu, Cristiano Ronaldo i Karim Benzema, mają na koncie zaledwie po jednej bramce po 11 kolejkach ligowych. Problemem jest też to, że w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, nie ma ich kto zastąpić. Rezerwowy as Realu, Alvaro Morata, strzela teraz gola za golem w barwach Chelsea. James Rodriguez zdaje się coraz lepiej odnajdywać w taktyce Bayernu, natomiast ławka Realu na pewno nie jest tak mocna, jak temu. Marco Asensio, z racji doświadczenia, nie jest w stanie zapewnić stałej wysokiej jakości w linii ataku, zastępując wiecznie kontuzjowanego Garetka Bale’a, a sam, nawet będący w świetnej formie Isco, nie jest w stanie wiele zdziałać.
Zdaniem wielu sobotnie spotkanie może być jednymi z nudniejszych derbów Madrytu w ostatnim czasie, ja jednak myślę, że mogą mieć one bardzo ważną rolę w mentalności obu zespołów. Mogą bowiem wskazać, który z zespołów jest w naprawdę głębokim dołku, a w przypadku którego to tylko kwestia kilku poprawek taktycznych i powrotu do formy paru piłkarzy. Oczywiście, tylko w przypadku zdecydowanej wygranej jednego z rywali. Jednak dużo bliżej podania takiej tezy byłbym w przypadku Realu.